Hunter Fest z dziwnymi nieobecnościami...
2006-08-19 00:15:16Tegoroczny Hunter Fest pokazał się ogromną sceną z bardzo dobrym nagłośnieniem, wieloma światowymi, jak i krajowymi gwiazdami, oraz niezliczoną ilością pozytywnych emocji. Spokój wydarzenia zakłóciły dziwne nieobecności. Właściwie od ustalenia pełnego "line-up'a" organizatorów wraz z zaproszonymi zespołami prześladował pech.
Perkusista Ill Nino, będacy zarazem pół-profesjonalnym skateboardzistą złamał sobie nadgarstek. Łatwo się domyślić w jaki sposób. Niezastąpiony dla formacji bębniarz zablokował europejską część trasy Ill Nino, w tym występ na Hunter Fest 3. Wokalista niemieckiego Maroon "zranił się na scenie" dwa dni przed występem w Polsce. Koncert także odwołano. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach przepadły występy Opeth i Children of Bodom.
Być może w niektórych kręgach za granicą jesteśmy traktowani jako naród drobnych, bezideowych oszustów. Mam tu na myśli absencję zespołów znanych na całym świecie, które odmówiły przyjazdu na festiwal, chociaż były od dawna na niego zapowiedziane. W oficjalnych oświadczeniach Opeth i Children of Bodom przewijają się "pieniądze" i "wiele problemów". Natomiast organizatorzy dysponują dowodami wpłat, oraz wieloma zadowolonymi zespołami, które zgodnie z planem dotarły i zaprezentowały porządną sztukę na tegorocznym Hunter Fest.
Szczytnicki Hunter doskonale pamięta okres swojej działalności, gdy mieli problemy z pojawieniem się i zagraniem gdziekolwiek. Jedna z zasadniczych idei festiwalu była powodem pokazania się tak wielu polskich, dobrze rockujących zespołów, które mogły pokazać się publiczności przyciągniętej przez wieczorne gwiazdy.
Pierwszy dzień Hunter Fest-u rozpoczął występ Mateo Colon, który musiał zapowiedzieć się sam. Koncert prowadził Piotr "Makak" Szarłacki, który na własnej skórze przekonał się jak działa ochrona. Znany z AntyRadia prezenter nie został wpuszczony bez festiwalowej opaski. Na szczęście przed kolejnym Illusionary World się pojawił i już do końca festiwalu informował w ciekawy sposób publiczność o następujących wydarzeniach. Kolejno wystąpiły: Blindead, Merry Pop Ins, Bright Ophidia, Orbita Wiru, Weed, Wrinkled Fred, Toxic Bonkers i Alastor. Później przypomniał o sobie Krzysztof "Jary" Jaryczewski z zespołem Jary Band. Były wokalista Oddziału Zamkniętego w krótkim koncercie zaśpiewał m.in: "Obudź się", które entuzjastycznie przyjęła publiczność. Po krótkiej przerwie technicznej klimat muzyczny odmienił Archeon, a po nich Sjel.
Silnym punktem wieczoru okazał się koncert bydgoskiego None, szykującego się do promocji nowego krążka. Fajnym wydarzeniem było pojawienie się na scenie Olass-a (Acid Drinkers, Flapjack), który już w zespole nie gra. Szwedzkie Molly's Gusher przysporzyło sobie sporo fanów darmowymi piwami rzuconymi w stronę publiczności. Mocne uderzenie zadał metalcore'owy Frontside. Wkrótce po nich instalował się happysad. Mimo przepaści dzielącej oba zespoły muzycznie, nikt podczas tej nagłej zmiany klimatu nie ucierpiał, co świadczy o dużej elastyczności Hunter Fest'owej publiki. Czterdzieści minut później Farben Lehre zastąpiło happysad, by zagrać swoje najpopularniejsze piosenki, jak m.in: "Matura", czy "Spodnie z GS-u". Ale punkt kulminacyjny wieczoru był ciągle przed nami. TSA - legenda polskiego rocka i heavy metalu - szykowała się już do występu. "Plan życia", "Proceder" "Matnia", czy ballady: "51" i "List XX" to tylko niektóre utwory, które dane było nam usłyszeć. Acid Drinkers, występujący po TSA, tylko przyspieszyli tempo. Na zakończenie zagrała Coma, która gdzieś nad ranem miała okazje jako jedyna pierwszego dnia festiwalu zagrać bisa. "100 tysięcy jednakowych miast" przeszła do historii jako ostatnia piosenka zagrana pierwszego dnia Hunter Fest-u 3.
Drugiego dnia imprezy wystąpiły: m.in: Radio Bagdad, Ciryam, Alienacja, Butelka, Chainsawm Sedes, a po nich białoruskie Rasta. Ten ostatni wymieniony zespół, z przewrotną dla granej przez siebie muzyki nazwą, pokazał się z naprawdę ciężkiej, profesjonalnej strony. Pod koniec występu spotkał się z oberwaniem chmury. Musiała nastąpić ponad półgodzinna przerwa. Po odejściu większej chmury wyszedł Virgin Snatch, a tuż po nich ODN (znane szerzej jako Orkiestra Dni Naszych). Hunter Fest'owa publikę przekupili Jelonkiem (skrzypce) i coverem Metallicy. Następnie zagrały jeszcze: Ametria, Totem, Delight, Decapitated, Sick of it All i Hurt, aż nadszedł czas na gospodarzy. Był to dla nich bardzo trudny moment, gdyż rozwścieczeni fani Children fo Bodom i Opeth sami ustalili winowajcę nieobecności tych gwiazd i całą agresję wylewali w okrzykach pod adresem Huntera. Na szczęście ogromna rzesza fanów Draka i przyjaciół była ze swoimi idolami. W głosie ich frontmana słychać było ogromny smutek, że nie wszystko się udało. Rozpoczęli wspomnieniem ich przyjaciela, który zmarł prawie rok temu - Doc (perkusista m.in.: Vader). Później spokojnie muzyka łagodziła obyczaje. Co raz więcej ludzi zaczynało słuchać, zamiast krzyczeć niestworzone rzeczy. Wkrótce po ich koncercie nastąpiły dwa kolejne dowody, że organizacja festiwalu potrafiła przygotować pole do popisu dla najlepszych formacji na świecie. Amorphis i Fear Factory długimi i klimatycznymi występami zamknęły drugi dzień Fest-u.
Ostatni dzień festiwalu to koncerty: Out of Control, Smirnoff, Ypsylon, Power of Trinity, Al Sirat, Carnal, Naiv, Nikt Enemy Mine, Schizma, Prana, Chassis, Wu-Hae i Batalion D'Amour. Po tej gotyckiej kapeli nastał czas na jedną z zagranicznych gwiazd - czeski Arakain, którzy zaprezentowali m.in. singiel z ostatniej płyty: "Dabelska Hra". Następnie zagrał Lipali, opierając się głównie na piosenkach z ostatniego albumu studyjnego "Pi". Na bis publiczność doprosiła się jednak legendarnego już "Noża" z drugiej płyty Illusion. Dalej do końca prowadził nas Indios Bravos i Proletaryat. Ostatecznie po kilku zmianach gwiazdą festiwalu stał się Napalm Death. Dedykowali swoje piosenki "idiotom w stylu Bush i Blair", ale także dziękowali za dobre przyjęcie ich w Polsce.
Hunter Fest 3 z pewnością przeszedł do historii polskiej muzyki i to bez względu na to, jak zakończy się sprawa z Children of Bodom i Opeth. Wystąpiła większość znamienitych formacji, dając prawo imprezie sygnowanej nazwą szczytnickiego zespołu, by nazywała się największym festiwalem rockowo-metalowy w Polsce. Miejmy nadzieję, że impreza nie zniknie z mapy wakacyjnych koncertów plenerowych.
Perkusista Ill Nino, będacy zarazem pół-profesjonalnym skateboardzistą złamał sobie nadgarstek. Łatwo się domyślić w jaki sposób. Niezastąpiony dla formacji bębniarz zablokował europejską część trasy Ill Nino, w tym występ na Hunter Fest 3. Wokalista niemieckiego Maroon "zranił się na scenie" dwa dni przed występem w Polsce. Koncert także odwołano. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach przepadły występy Opeth i Children of Bodom.
Być może w niektórych kręgach za granicą jesteśmy traktowani jako naród drobnych, bezideowych oszustów. Mam tu na myśli absencję zespołów znanych na całym świecie, które odmówiły przyjazdu na festiwal, chociaż były od dawna na niego zapowiedziane. W oficjalnych oświadczeniach Opeth i Children of Bodom przewijają się "pieniądze" i "wiele problemów". Natomiast organizatorzy dysponują dowodami wpłat, oraz wieloma zadowolonymi zespołami, które zgodnie z planem dotarły i zaprezentowały porządną sztukę na tegorocznym Hunter Fest.
Szczytnicki Hunter doskonale pamięta okres swojej działalności, gdy mieli problemy z pojawieniem się i zagraniem gdziekolwiek. Jedna z zasadniczych idei festiwalu była powodem pokazania się tak wielu polskich, dobrze rockujących zespołów, które mogły pokazać się publiczności przyciągniętej przez wieczorne gwiazdy.
Pierwszy dzień Hunter Fest-u rozpoczął występ Mateo Colon, który musiał zapowiedzieć się sam. Koncert prowadził Piotr "Makak" Szarłacki, który na własnej skórze przekonał się jak działa ochrona. Znany z AntyRadia prezenter nie został wpuszczony bez festiwalowej opaski. Na szczęście przed kolejnym Illusionary World się pojawił i już do końca festiwalu informował w ciekawy sposób publiczność o następujących wydarzeniach. Kolejno wystąpiły: Blindead, Merry Pop Ins, Bright Ophidia, Orbita Wiru, Weed, Wrinkled Fred, Toxic Bonkers i Alastor. Później przypomniał o sobie Krzysztof "Jary" Jaryczewski z zespołem Jary Band. Były wokalista Oddziału Zamkniętego w krótkim koncercie zaśpiewał m.in: "Obudź się", które entuzjastycznie przyjęła publiczność. Po krótkiej przerwie technicznej klimat muzyczny odmienił Archeon, a po nich Sjel.
Silnym punktem wieczoru okazał się koncert bydgoskiego None, szykującego się do promocji nowego krążka. Fajnym wydarzeniem było pojawienie się na scenie Olass-a (Acid Drinkers, Flapjack), który już w zespole nie gra. Szwedzkie Molly's Gusher przysporzyło sobie sporo fanów darmowymi piwami rzuconymi w stronę publiczności. Mocne uderzenie zadał metalcore'owy Frontside. Wkrótce po nich instalował się happysad. Mimo przepaści dzielącej oba zespoły muzycznie, nikt podczas tej nagłej zmiany klimatu nie ucierpiał, co świadczy o dużej elastyczności Hunter Fest'owej publiki. Czterdzieści minut później Farben Lehre zastąpiło happysad, by zagrać swoje najpopularniejsze piosenki, jak m.in: "Matura", czy "Spodnie z GS-u". Ale punkt kulminacyjny wieczoru był ciągle przed nami. TSA - legenda polskiego rocka i heavy metalu - szykowała się już do występu. "Plan życia", "Proceder" "Matnia", czy ballady: "51" i "List XX" to tylko niektóre utwory, które dane było nam usłyszeć. Acid Drinkers, występujący po TSA, tylko przyspieszyli tempo. Na zakończenie zagrała Coma, która gdzieś nad ranem miała okazje jako jedyna pierwszego dnia festiwalu zagrać bisa. "100 tysięcy jednakowych miast" przeszła do historii jako ostatnia piosenka zagrana pierwszego dnia Hunter Fest-u 3.
Drugiego dnia imprezy wystąpiły: m.in: Radio Bagdad, Ciryam, Alienacja, Butelka, Chainsawm Sedes, a po nich białoruskie Rasta. Ten ostatni wymieniony zespół, z przewrotną dla granej przez siebie muzyki nazwą, pokazał się z naprawdę ciężkiej, profesjonalnej strony. Pod koniec występu spotkał się z oberwaniem chmury. Musiała nastąpić ponad półgodzinna przerwa. Po odejściu większej chmury wyszedł Virgin Snatch, a tuż po nich ODN (znane szerzej jako Orkiestra Dni Naszych). Hunter Fest'owa publikę przekupili Jelonkiem (skrzypce) i coverem Metallicy. Następnie zagrały jeszcze: Ametria, Totem, Delight, Decapitated, Sick of it All i Hurt, aż nadszedł czas na gospodarzy. Był to dla nich bardzo trudny moment, gdyż rozwścieczeni fani Children fo Bodom i Opeth sami ustalili winowajcę nieobecności tych gwiazd i całą agresję wylewali w okrzykach pod adresem Huntera. Na szczęście ogromna rzesza fanów Draka i przyjaciół była ze swoimi idolami. W głosie ich frontmana słychać było ogromny smutek, że nie wszystko się udało. Rozpoczęli wspomnieniem ich przyjaciela, który zmarł prawie rok temu - Doc (perkusista m.in.: Vader). Później spokojnie muzyka łagodziła obyczaje. Co raz więcej ludzi zaczynało słuchać, zamiast krzyczeć niestworzone rzeczy. Wkrótce po ich koncercie nastąpiły dwa kolejne dowody, że organizacja festiwalu potrafiła przygotować pole do popisu dla najlepszych formacji na świecie. Amorphis i Fear Factory długimi i klimatycznymi występami zamknęły drugi dzień Fest-u.
Ostatni dzień festiwalu to koncerty: Out of Control, Smirnoff, Ypsylon, Power of Trinity, Al Sirat, Carnal, Naiv, Nikt Enemy Mine, Schizma, Prana, Chassis, Wu-Hae i Batalion D'Amour. Po tej gotyckiej kapeli nastał czas na jedną z zagranicznych gwiazd - czeski Arakain, którzy zaprezentowali m.in. singiel z ostatniej płyty: "Dabelska Hra". Następnie zagrał Lipali, opierając się głównie na piosenkach z ostatniego albumu studyjnego "Pi". Na bis publiczność doprosiła się jednak legendarnego już "Noża" z drugiej płyty Illusion. Dalej do końca prowadził nas Indios Bravos i Proletaryat. Ostatecznie po kilku zmianach gwiazdą festiwalu stał się Napalm Death. Dedykowali swoje piosenki "idiotom w stylu Bush i Blair", ale także dziękowali za dobre przyjęcie ich w Polsce.
Hunter Fest 3 z pewnością przeszedł do historii polskiej muzyki i to bez względu na to, jak zakończy się sprawa z Children of Bodom i Opeth. Wystąpiła większość znamienitych formacji, dając prawo imprezie sygnowanej nazwą szczytnickiego zespołu, by nazywała się największym festiwalem rockowo-metalowy w Polsce. Miejmy nadzieję, że impreza nie zniknie z mapy wakacyjnych koncertów plenerowych.
Już dziś możesz symbolicznie <<ZGŁOSIĆ> > swoją obecność na Hunter Fest 4!
Zdjęcia: Ryszard Raszplewicz
Tekst: Maciej Jaros
maciek@dlastudenta.pl
maciek@dlastudenta.pl